Archiwum dla 9 lipca, 2007

Jak rozpoznać Polaka w Anglii

Rok temu, podczas mojego pierwszego dnia w tym arcyciekawym kraju, wszedłem do pociągu relacji Stansted – Londyn, i zapytałem się pewnej młodej damy moim nienagannym, przecież, angielskim, Czy ten pociąg jedzie do Londynu? Usłyszałem odpowiedź twierdzącą. Najdziwniejsze jednak było to, że dziewczyna odpowiedziała po polsku. Spytałem się więc, skąd ona wie, że jestem Polakiem. Do dziś pamiętam ten jej uśmiech i bezradne rozłożenie rąk… Takie rzeczy się wie, po prostu…

Ja wiem, że dla kogoś może się to wydawać dziwne, że Polacy rozpoznają się nawzajem. Tak samo jak wydawało się to dziwne moim rodzicom, jak przyjechali w odwiedziny. Tata nie uwierzył, dopóki nie pokazałem mu dwójki młodych ludzi, którzy wsiadali z nami do autobusu, na 100% Polaków. Żądni dowodów usiedliśmy za nimi, i jak zaczęli ze sobą rozmawiać, wszystko stało się jasne. Zabawę w „Rozpoznaj Polaka” opanowałem do perfekcji.

Skąd wiemy, że ktoś jest Polakiem? To trudno opisać, i należy pamiętać, że działa to w jedną stronę tylko – tzn. czasami czujemy, że ktoś jest Polakiem i wtedy ma się jakieś 90% szansy na sukces. Znacznie trudniej jest być pewnym, że ktoś Polakiem nie jest.

Polaków rozpoznaje się przede wszystkim po twarzy. Są pewne „archetypy twarzowe”, które jeszcze połączone z odpowiednią fryzurą, wąsami (w przypadku facetów) powodują, że po prostu widać, że to Polak. Małżowina np. nie wygląda na Polkę, ma bardzo jasną karnacje, co w połączeniu z ciemno-bordowymi włosami niezbyt się polsko kojarzy. Ja – wręcz przeciwnie, moja szczera słowiańska twarz nie pozostawia żadnego miejsca na wątpliwości. Ciężko opisowo oddać które twarze są „rdzennie polskie”, ze znanych osób można by np. wymienić: Bronisława Komorowskiego, Mandarynę, Krzysztofa Janika, Ludwika Dorna, Zbigniewa Wassermana, Renatę Beger.

Jeżeli chodzi o mężczyzn, to oprócz charakterystycznych wąsów, bardzo często noszą oni także krótkie włosy, długości mniej więcej 1cm. Sam miałem przez dłuższy czas taką fryzurę, ale musiałem niestety zrezygnować, bo na spotkaniach z klientami wyglądałem raczej na ochroniarza mojego szefa, niż na człowieka, który ma jakieś pojęcie o komputerach. Inna rzecz, że na tych spotkaniach, z powodu stresu, zmienia mi się trochę akcent i podobno brzmi bardziej jak niemiecki, niż jak wschodnioeuropejski. Nie wiadomo, cieszyć się, czy smucić.

U kobiet sprawa włosów jest jak zwykle bardziej skomplikowana, rządzi tutaj raczej selekcja negatywna. Tzn. znacznie częściej niż miejscowe panny, Polki mają włosy krótkie, do ucha lub do szyi. Duża część Angielek nosi za to włosy bardzo długie, za ramiona. Polki także zdecydowanie bardziej się malują, podczas gdy Angielki wychodzą do pracy prawie bez makijażu. Słabo się także opalają, więc jeśli kobieta jest opalona, szanse na to, że jest z Europy Wschodniej, rosną. Ewentualnie można trafić na tzw. blondynę z Essex, które lubią opalać się na skwarki, ale to już nadaje się na osobny wpis.

Jeżeli chodzi o ubiór, faceci często ubierają się podkoszulki i rozpinane swetry, bluzy. Często także noszą plecaki turystyczne. Zdarzają się także młodzi ludzie ubrani „survivalowo”, tzn. spodnie bojówki, kurtka pseudowojskowa, ciężkie buty. Ogólnie rzecz biorąc, im mniej guzików, tym bardziej polsko.

U kobiet, znowu, selekcja negatywna. Zazwyczaj Polki NIE ubierają się na cebulkę, co jest za to charakterystyczne dla Angielek. Noszą natomiast spodnie, i zakryte buty, podczas gdy Angielki preferują sukienki, często jako dodatek do legginsów, czy innych „spodniowatych przycielistych”, oraz jeżeli się tylko da (deszcz i śnieg nie są problemem, serio serio) gołe stopy, np. w japonkach. Pół roku temu, w styczniu, udało nam się wypatrzyć z Małżowiną kuriozum żeńskie w kurtce puchowej z kapturem, w legginsach i w sandałkach. Bo trzeba mieć styl.

Obydwie płcie można czasami rozpoznać po charakterystycznych rzeczach z Polski, jak np. kurtkach Alpinusa, płaszczach Próchnika czy torebkach dodawanych do polskich pism.

Oczywiście najlepszych wskaźnikiem, że ktoś jest Polakiem jest używanie polskiego języka. Co ciekawe, nawet nie słysząc rozmowy, można z dużym prawdopodobieństwem zgadnąć, czy obserwowani przez nas ludzie mówią po polsku. Po pierwsze, mimika. Po drugie, sposób układaniu ust podczas mówienia. Po trzecie gestykulacja. Polacy zasadniczo nie są bardzo „mimiczni”, także nie gestykulujemy zbyt dużo. Jeżeli jesteśmy na tyle blisko, by usłyszeć samą melodię języka, nie rozróżniając jednak słów, to język polski, w porównaniu np. do angielskiego będzie brzmiał bardziej płasko, bardziej monotonnie. Być może bierze się to stąd, że słowa, które mówimy zgadzają się z treścią tego, co mówimy. U Anglików to samo zdanie może być wszystkim – pytaniem, potwierdzeniem, zaprzeczeniem, dezaprobatą, zdziwieniem… Oczywiście w języku polskim też mamy coś takiego jak ironię, sarkazm, cynizm, itp., ale nie używamy ich aż tak często. To powoduje, że nie musimy odpowiednią intonacją czy gestykulacją przekazywać naszemu odbiorcy sygnałów jak należy interpretować to, co mówimy.

Nauczenie się tego innego sposobu mówienia było dla mnie dużym wyzwaniem, i do dzisiaj, jeśli moim szefowie chcą się ze mnie ponabijać, dodają po jakimś bardziej dosadnym stwierdzeniu: A teraz wyjaśnienie dla Łukasza – to była ironia…